sobota, 1 czerwca 2019

Likwidacja szkód po kolizji

Jeśli ktoś śledzi na bieżąco bloga to zna moje przygody z Loganem w roli głównej.
Przyszedł teraz czas na naprawy , wymiany itp...

Co to za przyjemność oddać auto do mechanika  czy lakiernika ? Przyjemność jest wtedy , kiedy widzi się zadowalające efekty swojej pracy więc postanowiłem zrobić wszystko we własnym zakresie . Do roboty mam zderzak , a w tym wymiana świateł do jazdy dziennej , nowa ramka i łatanie uszkodzeń . Następnie stłuczony reflektor oraz trzy wgniotki na masce z czego jedna z uszkodzonym lakierem .Nie jestem blacharzem , mechanikiem i lakiernikiem ale z zamiłowania raczej majsterkowiczem więc myśle że jakoś sobie poradzę . Jeśli chodzi o blacharkę  to już się tym raz zajmowałem i opisałem  to w temacie Drobne prace blacharskie .  Acha .... przypomniało mi się że w manualu coś tam było o kolizji ale po sprawdzeniu okazało sie że mam wszystkie rozdziały , a tego akurat brakuje .Zaczynam opis od dołu czyli zderzak . Poniżej jeszcze wrzucam zdjęcia stanu technicznego  Logana  przed rozpoczęciem  remontu .



W pierwszej kolejności oczywiście zrzucić zderzak .Tu tylko 4 śruby z góry , po trzy w nadkolach i cztery z dołu . Zdemontowałem światła DRL , pokrzywioną tablice ,listwę z góry oraz resztki futra zwierzęcia .Logo odpadło same i niestety zostało uszkodzone.





Światła do jazdy dziennej wymieniałem dwa razy i znowu nawaliły . Dwa identyczne komplety nie wytrzymały nawet roku .Więc ten model DRL odradzam  .Opisane są w temacie Światła do jazdy dziennej . Kupiłem tym razem inny komplet .Niestety nie znalazłem świateł o średnicy 90mm , głównie dostępne są średnice 70mm . W związku z tym 20mm brakuje do moich otworów w zderzaku ,więc wykombinowałem sobie coś takiego :










Teraz mam już 90 mm i można zakładać . Nie ufam już producentom dlatego dla pewności połączenie klosza z obudową oraz otwór na kabel przeleciałem jeszcze czarnym silikonem.
Tak to wyglądało przed skręceniem :








Jako ciekawostka filmik z wypalania obręczy dla tych świateł :


Finalnie wyszło to dość fajnie . Poniżej zdjęcie , a przy okazji zdradziłem jak wyszedł zderzak.
Jeszcze jedna ważna rzecz ! Otóż , mimo że lampy nie były najtańsze nie posiadają wbudowanego automatu do ich włączania , który jest niezbędny do poprawnego działania .












Automat łatwo wykonać samemu , a ja opisałem to na blogu w temacie : Automat do DRL .
Kolej na ramkę do tablicy rejestracyjnej i tu nie ma o czym pisać . Ramkę wystarczy zakupić za kilka złotych i przykręcić . Ja sobie kiedyś zamówiłem kilka pasków naklejek na ramkę i jedna mi jeszcze została więc wykorzystałem 😊


Kolej na emblemat . Tu się najbardziej obawiałem ponieważ urwał się i spadł cały pokrzywiony na ziemię . Na szczęście po powrocie do miejsca zdarzenia udało mi się go odszukać . Nie uśmiechało mi się dawać stówy za nowy znaczek .


Udało mi się to wyklepać przy pomocy kawałka drewienka , coś tam szczypcami jeszcze popracowałem na krawędziach i całość przeleciałem lakierem bezbarwnym .
Wyszło dość przyzwoicie i nawet nie widać że emblemat miał przygody 😃
Niestety mimo starań chromowanej listwy nie dało się uratować ;/
Nie widać tego dokładnie na zdjęciu ale jest ona dość mocno zdeformowana i nie nadaje się do montażu . Trudno , nie jeden Logan jeździ bez tego dodatku i wcale źle to nie wygląda.


Czas teraz na zderzak , a raczej na plastikową osłonę zderzaka .

Ja już raz ten zderzak robiłem i wytrzymał bardzo długo . Nic , nigdy się nie działo , a robiłem go tą samą metodą co teraz . Zdaję sobie sprawę z tego że była  to robota przysłowiowego Janusza, ale utrzymało się długo ... Plastikowy zderzak się wygnie , natomiast szpachelka jest sztywna więc przy uderzeniu musiało to odpowiednio zareagować .
Starą popękaną szpachelkę zbiłem młotkiem  i wcale nie było tak łatwo , a była to szpachla uniwersalna położona bezpośrednio na plastik bez podkładu .


Następnie doprowadziłem wszystko do stanu takiego aby nałożyć nową warstwę szpachli .
Wyczyszczone  i odtłuszczone poniżej na zdjęciach .
Załatane szpachelką uniwersalną i zeszlifowane ( 3 razy do uzyskania odpowiedniej powierzchni).



Następnie lakier . Ja zawsze jak coś lakieruje to nakładam minimum trzy razy .
Nie ma sensu zalać wszystkiego lakierem na gotowo ponieważ porobią się zacieki .Dlatego pierwszą warstwą pokrywam delikatnie tak aby w miarę pokryła powierzchnię . Następną staram się równomiernie pokryć zasłaniając wszystkie prześwity, no i na końcu uzupełniam równomiernie całą powierzchnię aby powstała jednolita struktura .








Reszta niemalowana potraktowana zaczerniaczem do plastików i gotowe .


Została jeszcze maska ... Niestety pierwszy pomysł zakończył się katastrofalnie , a szkoda bo na prawdę super mogło to wyglądać . Zacznę od początku czyli zdjęcia maski .

W pierwszej kolejności należy zdemontować plastikowe osłonki aby dostać się do śruby .



Osłonki  przymocowane są za pomocą spinek .


Następnie ściągnąc przewód spryskiwaczy poczynając od dyszy wewnątrz maski .
Teraz jest ważne aby w pierwszej kolejności przy otwartej masce wykręcić (nasadka 10) z obu stron tylko śruby nr [2] , a dopiero po zamknięciu maski wykręcić pozostałe dwie [1] .




W ten sposób nie trzeba podtrzymywać maski przy odkręcaniu poniewaz swobodnie leży , więc to zadanie można wykonać w pojedynkę. Zdemontowana maska trafiła do warsztatu gdzie próbowałem jeszcze powyciągać wgniecenia aby położyć jak najcieńszą warstwę szpachli .


Dysze spryskiwaczy również łatwo się zdejmuje . Wystarczy szczypcami ścisnąć do środka wskazane elementy i już można wyciągać . Raczej nie powinno być z tym problemu .

Następnie zeszlifowałem miejsca z uszkodzonym lakierem .


Tam gdzie trzeba poszła szpachelka , a na czas twardnięcia .... kawa 😉


Wyrównana maska tak z grubsza zeszlifowana  , przed wyprowadzeniem głębszych rys.


Teraz przedstawiam błąd , którego już nie popełnię ! Samodzielne przyklejanie folii !
Przed klejeniem oczywiście dobrze odtłuścić 
Zdecydowałem się na folię czarną karbonową .


Wszystko było by fajnie lecz pod koniec chciałem jeszcze wyraklować jedno miejsce gdyż widoczne było powietrze pod folią ...Nagle przy dość delikatnym odklejaniu folii nagle urwał sie na rożnik 😂 Po kilku godzinach roboty na końcu  taki numer ! Można się załamać ! Folię połozyłem bez raklowania , z powietrzem i fałdami bo i tak  bedzie ściągana dlatego tak to wyglądało .



 Szkoda że się to tak skończyło  bo efekt końcowy mógłby być super ...




 Fajnie ale nie może tak być. Drugi raz foli już nie przykleje . Sporo już robiłem przy aucie ale szczerze mówiąc , nigdy jeszcze się tak nie urobiłem jak przy klejeniu tej folii . Jak ktoś chce to niech się bierze za oklejanie , ja już mam wystarczające doświadczenie i następnym razem zlece to komuś , kto się na tym zna i potrafi to DOBRZE wykonać .

Z folii przeszedłem w oryginalny lakier i kupiłem :


 Podkład akrylowy , lakier w kolorze na zamówienie oraz klar . Folia zeszła bez większego problemu . Na upartego ściągnąłbym ją na zimno , ale po co się upierać skoro mam opalarkę . Na początku myślałem że klej został na masce , później się okazało że to lakier został na folii .


Maska wyczyszczona , poprawiona , równo , ładnie zeszlifowana i odtłuszczona więc ...


Można sprawdzić wcześniej kontrastem czy wszystko jest OK , a ja już poleciałem podkładem i nawet wyszło dość ładnie .


Niżej zdjęcie zrobione po pierwszym nałożeniu bazy .


Po kilku warstwach dwa razy jeszcze przeleciałem klarem lecz niestety zdjęcia mi się gdzieś zapodziały . Kolejne zdjęcie przedstawiają skończoną robote .Niestety maska wyszła matowo , a w dodatku woda z niej nie spływa ... Po wypolerowaniu i woskowaniu bez specjalnego efektu ...



Troszkę jestem zawiedziony ...
Póki co mam inne priorytety , lecz do tego tematu jeszcze powrócę .









Etykiety

Archiwum bloga